Z grybowskiego imaginarium, mikrokosmosu miejsc, postaci i wątków, przekazywanych na kartach książek i w opowieściach rodziców i dziadków, posiłkując się gromadzonymi i otrzymywanymi na przestrzeni wielu lat fotografii, wybieramy konstelację niezwykłych historii zwykłych ludzi, by tkać symboliczną makatkę pamięci. W centrum naszych działań jest łączenie, odbudowywanie zerwanych lub naderwanych więzi, zasypywanie podziałów.
Łączymy w mozaice murali i deskali różne grupy narodowe, wyznaniowe i kulturowe, które zamieszkiwały nasze miasteczko i nasz region, spotykały się na rynku i ulicach Grybowa. Byli wśród nich prócz polskich łacińskich katolików również greckokatoliccy i prawosławni Łemkowie oraz Żydzi.
Projekt murali i deskali “Cichy Memoriał – Grybowska Saga” to więcej niż wyrażenie lokalnego patriotyzmu, sentymentalizm, czy martyrologia, swoista próba zadośćuczynienia cierpieniu poprzez pamięć – choć nie odbieramy słuszności żadnej z tych potrzeb, jeżeli ktoś takowe odczuwa.
Malując ich twarze na ścianach naszych ulic i wsi, sprawiliśmy, że symbolicznie wrócili do siebie, do domu – doktor Jan Dębowski, zabity w Katyniu w 1940 r. – “Jasieniek” z piosenki śpiewanej przez żonę Janinę w nadziei “powrotu z wojenki”; Michał Romaniak, z rodzicami Wasylem i Anastazją, wrócili symbolicznie z wygnania w Akcji “Wisła” do rodzinnej Florynki; Franciszek Paszek powrócił do Podchełmia, miejsca gdzie walczył o wolność ojczyzny – w rzeczywistości po wojnie, jak wielu bojowników Armii Krajowej, nie wrócił do Polski z emigracji; dzieci Mania i Ido Riegelhaupt – poszukiwane przez ciotkę Feigę przez 60 lat – znów są w Grybowie, podobnie rodzina Kapnerów i Gottlobów, reprezentanci przeszło półtora tysiąca grybowskich Żydów, ofiar Zagłady, zamordowanych w Bełżcu, Auschwitz, Białej Niżnej i na ulicach Grybowa. Z zapomnienia wróciła Maria Studnicka, grybowska społeczniczka, zmarła wraz z całą rodziną bezdzietnie. Ostatnią postacią, która reprezentuje wyznaniową i narodową większość, jest ks. Adam Kaźmierczyk. Jego grybowianom przedstawiać ni przypominać nie trzeba, lecz w naszym projekcie znalazł się jako człowiek, który posiadając władzę i reprezentując grupę większościową, traktował równo każdego człowieka, opiekował się w lokalnym muzeum parafialnym dziedzictwem mniejszości, w tym dziedzictwem opuszczonym, do tego działał społecznie, tworzył, publikował, edukował o wielowątkowym i międzykulturowym bogactwie dawnej Rzeczpospolitej, w wymiarze lokalnym i uniwersalnym. Projektem tym, naszą sagą, chcemy pokazać że polskość może i powinna być inkluzywna, a nie wykluczająca.