Ewa Koper
Laureatka stypendium im. Dawida i Anny Dlugie Kliger w 2016 r.
Na początku chcę bardzo podziękować panu Alanowi Metnickowi i Forum Dialogu za możliwość odbycia tak ważnej dla mnie podróży. To wszystko, co przeżyłam, usłyszałam i pozyskałam, jest dla mnie ogromnie cenne i niezwykłe. Dziś mogę nazwać tę podróż edukacyjno-dokumentacyjną. W takcie wyjazdu wiele nauczyłam się o współczesnym Izraelu, i o tym, jak było budowane od nowa państwo z wszystkimi jego strukturami. Patrzenie na Izrael przez pryzmat doświadczeń jego mieszkańców, to coś zupełnie innego, niż czytanie suchych faktów w książkach czy artykułach. Moimi rozmówcami były przede wszystkim osoby, które jako dzieci albo nastolatkowe wyemigrowały do Palestyny lub później do Izraela. Ich doświadczenie, refleksje i uwagi mają dla mnie wielką wartość. Historie związane z ich okupacyjnymi przeżyciami oraz trudami powojennego życia uzmysławiają wiele rzeczy i naświetlą różne punkty widzenia. W Izraelu wylądowałam w dniu 12 listopada 2016 roku. Następnego dnia po przylocie spotkałam się z panią Navą Rudą, która urodziła się w 1935 roku we Lwowie jako Szeindel-Charlotte Kohn. Podczas okupacji niemieckiej przebywała w getcie lwowskim wraz z rodzicami i bratem. Swoje uratowanie zawdzięcza polskiej opiekunce – Julii Jurek, która pomogła wydostać się dziewczynce z getta wiosną 1943 roku i zawiozła do swojej rodziny w Przemyślu. Moim marzeniem było poznanie ks. Grzegorza Pawłowskiego, który urodził się w rodzinie żydowskiej w 1931 roku w Zamościu jako Jacob Hersz Griner. Zamojscy Żydzi w takcie likwidacji getta jesienią 1942 roku zostali zmuszeni do opuszczenia miasta i skierowani do Izbicy. W tej grupie był również kilkuletni Jacob wraz z matką i siostrami. Z Izbicy – największego getta tranzytowego w dystrykcie lubelskim – zdołał uciec przed egzekucją. Jego rodzina została rozstrzelana na cmentarzu żydowskim. Za zgodą Naczelnego Rabina Polski w przyszłości ciało ks. Pawłowskiego spocznie na cmentarzu w Izbicy, w pobliżu grobu masowego z prochami jego najbliższych. Historię ks. Pawłowskiego często przywołuję w prowadzonych przeze mnie działaniach edukacyjnych w Bełżcu – Miejscu Pamięci i Muzeum, dlatego poznanie kapłana osobiście było tak ważnym dla mnie doświadczeniem. W kolejnym dniu mojego pobytu w Izraelu mogłam zapoznać się z działaniami centrum Heichal Jahadut Wolin w Tel-Awiwie. Potocznie to miejsce nazywane jest „Dom Wołynia” lub „Dom Wołyński”. Zwiedzenie i poznanie pracy tej instytucji było dla mnie wielkim odkryciem, nie wiedziałam bowiem, że jest takie miejsce działające pod auspicjami Yad Vashem. Wydawałoby się, że Żydzi wołyńscy, nie zostali nigdzie w sposób szczególny upamiętnieni. „Dom Wołyński” powstał z prywatnej inicjatywy, jako miejsce spotkań dla osób pochodzących z tamtych okolic. Dziś centrum prowadzi działalność edukacyjną oraz badawczą. Moją przewodniczką była córka założyciela – Nurit Fejge. W drodze do Hajfy przydarzyło mi się coś bardzo niezwykłego. Przed wyjazdem do Izraela przygotowałam listę osób, do których miałam się udać na miejscu. Zanotowałam dodatkowo również adres Lilii Thau z nadzieją, że będę miała czas, by odnaleźć jej mieszkanie i porozmawiać o jej przeżyciach.
W trakcie drogi okazało się, że pani Lili podróżuje razem ze mną. Lili Chuwis-Thau przeżyła okres okupacji niemieckiej we Lwowie, Kopyczyńcach i Czortkowie. Jako nastolatka została sama – mama zginęła we Lwowie, a tata z babcią i ciocią zostali deportowani do obozu zagłady w Bełżcu. W trakcie spotkania z panią Lili mogłam poznać także historię ocalenia rodziców, sióstr i ciotki jej męża w małej miejscowości pod Lwowem. Dostałam kopię wspomnień jej męża spisanych tuż przed śmiercią. Pani Thau zamierza je opracować i w najbliższej przeszłości wydać. Historia ocalenia rodziny męża jest szczególna, bowiem bardzo rzadko się zdarzało, aby uratowało się pięć osób z jednej rodziny przebywających w jednym miejscu. W Hajfie udało mi się również poznać i porozmawiać z Ignacym (Izio) Rothsteinem. Przed wojną mieszkał on wraz z rodzicami przy rynku w Stryju. Na początku okupacji niemieckiej jego ojca zabito w akcji wymierzonej przeciwko inteligencji. Wkrótce potem Izio z matką trafił do getta. Wielkim wysiłkiem matki został uratowany z akcji mającej na celu likwidację dzieci. Kiedy sytuacja zrobiła się na tyle dramatyczna, że dłużej nie można było pozostać w getcie, matka szukała ratunku po aryjskiej stronie. Pomocy udzielił pan Starko, który Izia z matką i kilkoma innymi osobami ukrył u siebie w piwnicy. Dla zabezpieczenia kryjówki jej wejście zostało zamurowane. Pan Starko dostarczał ukrywającym się jedzenie przez komin. W takich warunkach przeżyli 14 miesięcy. Po wyjeździe do Izraela pan Izio nigdy nie odwiedził Polski ani miasta swego dzieciństwa, położonego obecnie na Ukrainie. W Hajfie, na specjalną prośbą Luci Retman, wygłosiłam wykład o historii obozu zagłady w Bełżcu i funkcjonowaniu Muzeum – Miejsca Pamięci w Bełżcu w National Insurance Institute of Israel. W trakcie spotkania nawiązałam kontakt z dwoma osobami, których rodziny wywodzą się z Rymanowa i Kraśnika.
Lucia Retman pochodzi z Leżańska. W trakcie wojny przeżyła pierwszą akcję deportacyjną z Żółkwi do Bełżca w marcu 1942 roku. Przebywała tam pod opieką ciotki, bowiem straciła rodziców znacznie wcześniej. Następnie Lucia została ukryta w Lubaczowie, skąd po uzyskaniu dokumentów aryjskich wyjechała jako Polka na roboty przymusowe do III Rzeszy. W Hajfie po raz pierwszy poznałam osobiście Jankę Hescheles-Altman, z którą od kilku lat koresponduję. Pani Altman jako jedenastoletnia dziewczynka w 1943 roku napisała przejmujący wiersz na temat Bełżca. Dzięki pomocy Żegoty została wyciągnięta z obozu przy ulicy Janowskiej we Lwowie. Wkrótce potem napisała wspomnienia „Oczami dwustoletniej dziewczyny”, które zostały wydane po raz pierwszy w 1946 roku. Pani Janina Altman zorganizowała dla mnie zwiedzanie Muzeum Bojowników Getta (Beit Lohamei Ha-Ghetaot) oraz spotkanie z panią dyrektor dr Anat Livne i kierowniczką archiwum Anat Bratman-Elhalel. Bardzo szczególnym dla mnie momentem było zobaczenie wystawy czasowej poświęconej obozowi przy ulicy Janowskiej, na którą składały się przede wszystkim rysunki wykonane przez jednego z byłych więźniów. Równie ważna była możliwość obejrzenia archiwum. Mogłam zobaczyć na przykład oryginalny zeszyt, w którym Janina Hescheles-Altman spisała swoje przeżycia w 1943 roku. Podczas pobytu w Hajfie poznałam również panią Marię Shmuel, której rodzice zostali deportowani do Bełżca w sierpniu 1942 roku z Wieliczki. Pani Maria była ukrywana w Warszawie, brała również udział w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku. Z panią Marią utrzymuję kontakt telefoniczo-mailowy od 2008 roku, niestety zdrowie pani Marii nie pozwala na przyjazd do Polski. Jest to bardzo ciekawa osoba, od której można się wiele dowiedzieć. Po powrocie z Hajfy w Ramt-Gan spotkałam się z panią Lilli Haber, która jest przewodniczącą Ziomkostwa Żydów Krakowskich. W trakcie spotkania zrodziła się idea, by upamiętnić Żydów deportowanych z Krakowa do Bełżca. W przyszłym roku przypadnie 75. rocznica „Akcji Reinhardt”. Podjęłam już rozmowy z panią Martą Śmietaną z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, na podstawie których niebawem zostanie przygotowany program wspólnych obchodów. W trakcie kolejnego dnia w Rehavot spotkałam się z Martą Goren ur. w 1935 roku w Czortkowie. Marta przeżyła wojnę w Warszawie, posługując się prawdziwymi dokumentami rówieśniczki z okolic Czortkowa. Uczęszczała do szkoły prowadzonej przez zakonnice i do dzisiaj trzyma w domu kantyczkę z pieśniami religijnymi, świadectwo szkolne, a na szyi nosi medalik z Matką Boską Częstochowską. Historia Wiry (Wiktorii) Lewentol należy do tych jeszcze nie spisanych. Zaledwie kilka miesięcy temu zebrała swoich synów i wnuki, by opowiedzieć im po raz pierwszy o swoich wojennych losach. Wira po starcie matki (została wywieziona do obozu w Bełżcu) była ukrywana we Lwowie, Otwocku i Krakowie. Na drodze ocalenia spotkała różnych ludzi. Za duże pieniądze została zakupiona dla niej metryka, którą przechowuje do dziś. Jej historię opiszę w publikacji pokonferencyjnej „Lwów. Miasto – społeczeństwo – kultura: Lwowianie w świecie” wydawanej przez Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie. Pan Milek Wachtel i jego siostra Rózia Grajower pochodzą z Suchodnicy koło Borysławia. Ich mama, Mina Wachtel, zginęła w położonym w pobliżu Uryczu w 1941 roku. W dniu, w którym nastąpił pogrom, odwiedzała tam swojego ojca. Pomogła kilku osobom uciec, ale sama nie skorzystała z tej możliwości.
Przekazała tylko te słowa: „teraz mój ojciec bardziej mnie potrzebuje, niż moje dzieci”. Milek z ojcem przeżył bunkrach w okolicach górzystego Barosławia. Siostra pracowała w administracji niemieckiej, ale kiedy sytuacja zaostrzyła się, dołączyła do ojca i brata. Z osiemdziesięciu osób z ich rodziny przy życiu zostało tylko siedem. Spotkanie z Miri Gershoni w Kiryat Ono było bardzo wyjątkowym punktem mojego pobytu w Izraelu. Jej rodzice pochodzą z Czortkowa. Tato wyjechał do Palestyny przed wojną, mama przeżyła Holokaust w dystrykcie Galicja. W swojej pracy badawczej Miri Gershoni zgłębia dzieje Czortkowa i jego mieszkańców. Posiada kolekcję kilkudziesięciu nagrań zebranych zarówno wśród społeczności Żydów czortkowskich, jak i pozostałych mieszkańców miasta. W swoich zbiorach ma także wiele oryginalnych dokumentów, listów oraz m.in. fałszywe dokumenty, które umożliwiły jej przeżycie po aryjskiej stronie. Obecnie pracuje nad niezwykłą mapą, dzięki której kolejne pokolenia będą mogły z łatwością odnaleźć miejsca, związane z historią ich rodzin w Czortkowie. Ostatnie spotkanie odbyłam z panią Leą Paz ur. w 1930 roku. Lea za namową mamy wyskoczyła z pociągu jadącego do Bełżca we wrześniu 1942 roku. Po wielodniowej tułacze dotarła do domu, gdzie przebywał jej dziadek i wuj. Udało się dla dziewczynki uzyskać fałszywą metrykę i dzięki pomocy polskiej rodziny doczekała końca wojny. Momentem zabawnym w trakcie spotkania było „włamywanie się do szafki”. Okazało się, że zgubił się klucz do półki w regale, w której przechowywane są albumy ze zdjęciami. Po kilku próbach udało się otworzyć zabarykadowane drzwiczki. Jeden z albumów zawierał zdjęcia wykonane w Palestynie w latach 30-tych przez wuja Lei. Marzył on o zamieszkaniu na historycznych ziemiach Izraela. Niestety zginął na krótko przed wkroczeniem Armii Czerwonej do powiatu stryjeńskiego. Dzień przed wylotem wybrałam się do Jerozolimy, gdzie pod Ścianą Zachodnią mogłam obserwować przebieg uroczystości Bar Micwy. W mojej pracy edukatora niejednokrotnie opowiadałam młodzieży, jak w teorii wygląda obrzęd wprowadzania chłopca w dorosłość. Tym razem mogłam w nim uczestniczyć i wykonać dokumentację zdjęciową, którą na pewno wykorzystam podczas zajęć.
Stypendium The David and Anna Dlugie Kliger Scholarship Fund przyznawane jest co roku jednemu Liderowi Dialogu na rozwój osobisty oraz realizację własnych projektów na rzecz relacji polsko-żydowskich.
Program finansowany przez The David and Anna Dlugie Kliger Scholarship Fund.