Pamiętam doskonale moment, który sprawił, że zajęłam się odkrywaniem historii polskich Żydów. Byłam wtedy nastolatką towarzyszącą żydowskiej młodzieży z Toronto w Marszu Żywych. Pojechaliśmy razem do Treblinki. Na miejscu przewodnik poprosił nas, abyśmy wymienili znane nam nazwiska ofiar Holokaustu. Miałam w pamięci tylko dwa: Anny Frank i Dawida Rubinowicza. Znałam je dzięki moim rodzicom, którzy podsunęli mi ich pamiętniki. Wtedy, patrząc na kamienie upamiętniające ofiary Treblinki, uświadomiłam sobie, jak bardzo anonimowa jest dla mnie ta historia milionów ludzi i jak bardzo nie chcę, aby taką pozostała. W późniejszym czasie jako temat swojej socjologicznej pracy magisterskiej wybrałam badanie pamięci o Holokauście w byłym sztetlu – podwarszawskim Grójcu. Na próżno jednak szukałam w tym miasteczku jakiegokolwiek upamiętnienia ponad połowy jego przedwojennych mieszkańców, zamordowanych w czasie Zagłady.
Karolina Panz
Nowy Targ