Łukasz Parus

Zagórów

Liderzy

W 2011 r. przeczytałem książkę Theo Richmonda pt. „Uporczywe echo. Sztetl Konin”, która spowodowała, że w mojej głowie pootwierały się zamknięte dotąd furtki. Zawsze wiedziałem, że kultura żydowska jest interesująca, ale sposób, w jaki oprowadził mnie po niej Richmond, spowodował, że miałem szeroko otwarte oczy, jak dziecko będące po raz pierwszy w wesołym miasteczku. Pomyślałem, że skoro życie społeczno-kulturalno-religijne konińskich Żydów było tak fascynujące, to być może podobny żywot wiedli zagórowscy Żydzi. Mogłem się o tym tylko dowiedzieć od Leona Jedwaba, zagórowskiego Żyda, jednego z nielicznych ocalałych z Holokaustu, mieszkającego w Melbourne w Australii. Napisałem list, ułożyłem 80 pytań i poprosiłem brata o przetłumaczenie na angielski. Po tygodniu zadzwonił do mnie pan Leon i życzliwie oznajmił, że chętnie udzieli odpowiedzi na wszystkie pytania. Później przez kilka miesięcy telefonował do mnie i z kartką z pytaniami przed oczami oraz fotografiami, których kopie zdążył mi przesłać, zapraszał mnie na spacery po nieistniejącym już świecie przedwojennych zagórowskich Żydów. Słyszałem śpiew kantora, czułem zapach chały z piekarni Prosta, widziałem chłopaków grających w piłkę ze świńskiego pęcherza, pijawki w słoikach sprzedawane na targu, dziewczynę o imieniu Riva (siostrę pana Leona) opiekującą się młodszymi braćmi: Moishe, Leonem, Maxem i Abrahamem… Siedziałem przy szabatowym stole, obserwowałem żydowskie wesele, ale również widziałem Niemców wjeżdżających motorami do Zagórowa i bijących Żydów, a później wywożących ich samochodami gaswagen…

Z dołów wypełnionych wapnem niósł się potworny krzyk… Kiedy pan Leon mówił o Zagładzie, wsłuchiwałem się w ciszę w słuchawce… W sumie przegadaliśmy kilkanaście godzin. Wszystkie rozmowy nagrałem na dyktafon. Być może kiedyś je spiszę. Okazało się, że życie Żydów zagórowskich było podobne do życia Żydów konińskich. Od tamtej pory mijane zagórowskie pożydowskie domy rozpalają moją wyobraźnię. Przecież w nich mieszkali ludzie, którzy się rodzili, kochali, umierali, byli szczęśliwi i nieszczęśliwi, walczyli o lepszy byt, a później… zostali w bestialski sposób zamordowani w lasach nieopodal Kazimierza Biskupiego, blisko Kleczewa. Dlaczego tego tematu dotyka jedno z najbardziej nieludzkich odczuć? Nie chodzi o nienawiść, tylko o obojętność. Dlaczego? To pytanie zadaję sobie do dziś i nie znajduję, niestety, jednoznacznej odpowiedzi. Cały czas jednak jej szukam. To nieustające szukanie wywołuje tytułowe echo z książki Richmonda. Jestem nauczycielem języka polskiego, animatorem kultury. Przez 12 lat pracowałem w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych im. Braci Kostaneckich w Zagórowie.

Od lutego 2015 r. pracuję w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Zagórowie i pełnię funkcję dyrektora. Jestem współzałożycielem stowarzyszenia społeczno-kulturalnego Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Zagórowskiej (2011). Propaguję szeroko pojętą kulturę i integrację społeczną. Interesuję się literaturą, ornitologią i amatorskim kolarstwem szosowym. Do tej pory uczestniczyłem w programach edukacyjnych „Przywróćmy Pamięć” i „Szkoła Dialogu”. Organizowałem konferencje i wykłady o tematyce i kulturze żydowskiej, spacery edukacyjne „Śladami zagórowskich Żydów”, współpracowałem z Gminą Żydowską w Poznaniu, zajmowałem się historią mówioną (nagrywanie i spisywanie rozmów ze starszymi mieszkańcami Zagórowa pamiętającymi zagórowską społeczność żydowską), publikowałem teksty o miejscowych Żydach na łamach lokalnej prasy, przeprowadziłem wielogodzinną rozmowę z Leonem Jedwabem, Żydem z Zagórowa ocalałym z Holokaustu.

Podejmuję powyższe działania ze względów edukacyjnych. Sądzę, że gros ludzi ma małą wiedzę o Żydach i Holokauście oraz często patrzy na relacje polsko-żydowskie przez pryzmat stereotypów. Wierzę naiwnie, że świat może być lepszy dzięki edukacji i kulturze. Mam nadzieję, że moja działalność, choćby w niewielkim stopniu, pozwoliła miejscowej młodzieży i lokalnej społeczności powiększyć wiedzę na temat Żydów, zwłaszcza zagórowskich, i relacji polsko-żydowskich, jak również przyczyniła się do refleksji i zadawania pytań, nawet tych najtrudniejszych i najbardziej kłopotliwych. Czuję imperatyw, aby pielęgnować pamięć o ludziach, którzy zostali wykluczeni z życia społecznego, pozbawieni godności, własności, normalnego życia, rodzin i zamordowani na skutek chorych politycznych ideologii. Często zadaję sobie pytanie, jak mogło do tego dojść? W dodatku w wieku postępu technicznego i rozkwitu kultury, tj. w wieku XX.

Działania

Łukasz Parus

Zagórów

kontakt: lukasz.parus@liderzydialogu.pl