Nie mam poczucia misji, nie jestem „siłaczką”, ale za to od zawsze byłam buntowniczką. Do tego mam „powołanie”. Napisałam kiedyś (zupełnie spontanicznie) esej o tym, co dziś dla mnie znaczy Auschwitz. Pisałam wtedy o potrzebie buntowania się przeciw ludzkiej krzywdzie i niesprawiedliwości. Praca wygrała konkurs, a ja przy okazji spotkałam kilka nowych osób, które nie tylko mówiły o tym, co znaczy dla nich pamięć o Żydach, lecz także działały, a ja już wtedy dojrzałam do działania. Pokazały mi kilka możliwości: do kogo napisać, kto może być sprzymierzeńcem. Poradziły, żeby zacząć od własnego podwórka. I tak powstał „Zbąszyński Balagan”, grupa uczniów, która pracowała ze mną w ogólnopolskim projekcie Szkoła Dialogu. Dzięki wspólnej pracy zdobyliśmy II miejsce w konkursie na najlepszy projekt upamiętniający polskich Żydów.
Czasem robię to wszystko, bo jestem przerażona nienawiścią. Projekty, warsztaty, godziny spędzone nad jedną relacją, jednym wierszem, filmem, wspomnieniem – uczę młodych przez rozmowę: słuchania świadków, a przede wszystkim słuchania siebie nawzajem. Rozmowy z młodymi ludźmi zawsze są zwycięstwem, nawet jeśli się oni ze mną nie zgadzają (ostatnio częściej się nie zgadzają; widzę, jak wiele mam do zrobienia, jak inni sieją w tych młodych głowach strach, odrazę do Innych – Obcych, którymi można zostać błyskawicznie, zaocznie jest się skazanym na społeczną banicję i nie ma już powrotu).